poniedziałek, 15 grudnia 2014

Amerykańska zbrodnia



    Kilka lat temu - dwa, jeśli mnie pamięć nie myli - po raz pierwszy usłyszałam o opartym na faktach filmie Amerykańska zbrodnia. Opowiedziano mi go w taki sposób, że bałam się go obejrzeć, jednak wczoraj przełamałam swój lęk. To, co zobaczyłam na ekranie, było o wiele mniej brutalne niż obrazy, które tworzyłam w głowie, ale równie szokujące. Trzęsłam się, oglądając ten film, tak ogromnie dotknęło mnie okrucieństwo kobiety, która miała być dobrą duszą. Jednak nie ona była moim zdaniem najgorsza - o wiele większym obrzydzeniem napełniło mnie zachowanie jej dzieci i ich znajomych. Jak można ot tak, zupełnie bez powodu, znęcać się nad niewinnym człowiekiem, praktycznie rzecz biorąc, dzieckiem? Dlaczego, widząc zmaltretowaną istotę, zamiast starać się jej pomóc, zdecydowali się zgnębić ją jeszcze bardziej?
"Mama pozwala", te słowa pokazały, że te dzieci nie były normalne, nie mogły być - normalne dziecko, które już dawno wyrosło z pieluch, powinno rozróżniać dobro od zła, bez względu na to, co mówią o tym jego rodzice czy rówieśnicy.
    Przed seansem obawiałam się tego, że ten film zwiększy moją awersję do rodzaju ludzkiego i tak się właśnie stało. Jeszcze bardziej brzydzę się okrucieństwem, bezmyślnością, obojętnością i kłamstwem wymyślonym dla głupiej zemsty.
    Ciężko mi było później zasnąć, cały czas myślałam o tym, na jakie cierpienie człowiek skazuje drugiego człowieka. Myślałam o tej biednej dziewczynie, która musiała przez to przechodzić i o innych ludziach, których spotykają podobne rzeczy. Wciąż nie potrafię pojąć, dlaczego tak się dzieje, co kieruje "ludźmi", którzy dopuszczają się takiego bestialstwa.
    Boli mnie to, że muszę żyć na tak okrutnym świecie. Czuję się winna, bo nie jestem w stanie powstrzymać tego zwyrodnialstwa. Wstydzę się tego, że jestem człowiekiem.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Czarna owieczka

    Wczoraj na Twitterze napisałam, że ból jest wtedy, gdy kończy ci się twój ulubiony żel pod prysznic; prawda jest taka, że prawdziwy ból czujesz w sytuacji, w której jako dziecko byłeś typowany na lidera. Najbystrzejszy z rodziny, najurokliwszy, jedyny, który ma szansę coś w przyszłości osiągnąć.
A potem stało się życie i wszystko zostało brutalnie zweryfikowane: znalazłeś się poza podium, ba, już na starcie zostałeś zdyskwalifikowany. Siedzisz na ławce rezerwowych - ty, najdorodniejsza owieczka w stadzie - i obserwujesz, jak cholernie dobrze radzą sobie ci, którzy mieli być przegranymi, a twoje piękne białe futerko zamienia się w czarny kołtun.
Czerń przedostaje się też do twojego umysłu i nie czujesz już nic prócz frustracji i zazdrości, choć robisz wszystko, co możesz, by nie było tego widać, by nikt nie wiedział.