czwartek, 27 czerwca 2013

21

Kiedy ten zamaskowany nieznajomy ugodził mnie nożem, po raz pierwszy poczułam stuprocentową przynależność do rasy ludzkiej.
Krwawiłam jak człowiek, czułam ból, jak na człowieka przystało, umierałam jak człowiek.
I było mi dobrze, tak dobrze, jak dobrze jest komuś, kto w końcu otrzymuje to, czego pragnął najbardziej.
Krew przepływała mi przez palce, brudząc ubranie, kradnąc siły.
Nieznajomy uciekł, nawet nie zdążyłam mu podziękować.
Osunęłam się na ziemię, bo w takiej pozycji umiera się najlepiej i z bladym uśmiechem odliczałam sekundy dzielące mnie od prawdziwego spełnienia.
Zgubiłam się gdzieś w okolicach sto dziesiątej, ale to nic, zaczęłam liczyć od początku.
Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia... dwudziesta pierwsza sekunda zamknęła moje oczy, tym razem na zawsze.
I wcale nie było mi niczego żal...

środa, 5 czerwca 2013

Pisać, nie pisać...

   Dziś w mojej łapki wpadł archiwalny numer Newsweeka, przeczytałam kilka opublikowanych w nim felietonów i zaczęłam się zastanawiać, czy ja, przeciętna obywatelka tego kraju, bez matury, bezrobotna i zbyt leniwa i znerwicowana, by podjąć jakąkolwiek pracę, mam prawo pisać. Dopuściłam do siebie myśl, że nie jestem wystarczająco inteligentna, a ktoś, kto zajmuje się pisaniem, musi inteligencję posiadać. Talent też jest oczywiście bardzo ważny, ale nawet gdy go brakuje, ta cząstka mądrości zawsze człowieka wyratuje, sprawi, że jego pisanina mimo wszystko będzie atrakcyjna dla czytelnika. 

A co, jeśli ktoś nie ma ani talentu, ani mądrości? Czy powinien brać się za pisanie? 

        Zadałam sobie to pytanie, bo sama zaliczam się właśnie do tego grona i wydedukowałam dwie skrajnie różne odpowiedzi - rozum powiedział NIE, zaś serce TAK. 
Którego posłuchać? 
        Cóż, nigdy nie byłam intelektualistką, nigdy nie stawiałam rozsądku ponad pasję. Sztuka zawsze była mi bliższa niż nauka. Kreatywność, wyobraźnia i abstrakcyjne myślenie zawsze przemawiały do mnie bardziej niż logiczne rozumowanie, więc doszłam do wniosku, że nawet w przypadku braku talentu, nieprzeciętnej inteligencji i masy różnorakich doświadczeń można pisać, a wręcz powinno się to robić, gdy to właśnie jest naszą pasją, gdy to kochamy bardziej niż cokolwiek innego. Nawet jeśli naszym umiejętnościom daleko jest do geniuszu, nawet jeśli w oczach zawodowców, bądź samozwańczych krytyków, jesteśmy tylko maluczkimi miernotami, róbmy swoje. Każda pasja jest cenna i jeśli daje nam radość, cieszmy się nią. Nie robimy tym nikomu krzywdy, więc nie ma w tym absolutnie nic złego. Nie pchamy się przecież do literackiego mainstreamu, działamy w amatorskiej, blogowej niszy, znając dokładnie swoje miejsce, więc czy ktoś ma prawo nas za to ganić? Nie. I tego się trzymajmy...