Dziś w mojej łapki wpadł archiwalny numer Newsweeka,
przeczytałam kilka opublikowanych w nim felietonów i zaczęłam się
zastanawiać, czy ja, przeciętna obywatelka tego kraju, bez matury,
bezrobotna i zbyt leniwa i znerwicowana, by podjąć jakąkolwiek pracę,
mam prawo pisać. Dopuściłam do siebie myśl, że nie jestem wystarczająco
inteligentna, a ktoś, kto zajmuje się pisaniem, musi inteligencję
posiadać. Talent też jest oczywiście bardzo ważny, ale nawet gdy go
brakuje, ta cząstka mądrości zawsze człowieka wyratuje, sprawi, że jego
pisanina mimo wszystko będzie atrakcyjna dla czytelnika.
A co, jeśli ktoś nie ma ani talentu, ani mądrości? Czy powinien brać się za pisanie?
Zadałam
sobie to pytanie, bo sama zaliczam się właśnie do tego grona i
wydedukowałam dwie skrajnie różne odpowiedzi - rozum powiedział NIE, zaś serce TAK.
Którego posłuchać?
Którego posłuchać?
Cóż,
nigdy nie byłam intelektualistką, nigdy nie stawiałam rozsądku ponad
pasję. Sztuka zawsze była mi bliższa niż nauka. Kreatywność, wyobraźnia i
abstrakcyjne myślenie zawsze przemawiały do mnie bardziej niż logiczne
rozumowanie, więc doszłam do wniosku, że nawet w przypadku braku
talentu, nieprzeciętnej inteligencji i masy różnorakich doświadczeń
można pisać, a wręcz powinno się to robić, gdy to właśnie jest naszą
pasją, gdy to kochamy bardziej niż cokolwiek innego. Nawet jeśli naszym
umiejętnościom daleko jest do geniuszu, nawet jeśli w oczach zawodowców,
bądź samozwańczych krytyków, jesteśmy tylko maluczkimi miernotami,
róbmy swoje. Każda pasja jest cenna i jeśli daje nam radość, cieszmy się
nią. Nie robimy tym nikomu krzywdy, więc nie ma w tym absolutnie nic
złego. Nie pchamy się przecież do literackiego mainstreamu, działamy w
amatorskiej, blogowej niszy, znając dokładnie swoje miejsce, więc czy
ktoś ma prawo nas za to ganić? Nie. I tego się trzymajmy...
Generalnie ganienie za samo pisanie jest dla mnie mocno bezcelowe, a przede wszystkim bezsensowne. Każdy ma takie samo prawo żeby pisać co mu się żywnie podoba, a co za tym idzie - każdy może skomentować dowolny tekst w taki sposób jaki uważa za stosowny. Nie miałabym nic przeciwko gdyby ludzie częściej zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli już zamieszczają coś w necie, to każdy może to skomentować, a nawet skrytykować.
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie twierdzę, że nie, aczkolwiek czy nie lepiej poświęcać czas i energię na coś, co pozwala nam rozwijać samych siebie, co sprawia nam przyjemność, zamiast marnować go na krytykowanie wszystkich dookoła?
UsuńJestem zdania, że jeśli nie ma się komuś do powiedzenia nic miłego, lepiej nie odzywać się wcale. Jeśli już ktoś prosi o opinie, wypadałoby być na tyle obiektywnym, by dostrzegać też dobre strony, nie tylko te złe. Sama przechodziłam taki etap, kiedy to chciałam wszystkim dowalać, bo myślałam, że to takie fajne, ale odkryłam, że to jest najzwyczajniej w świecie dziecinne i teraz wolę pokrzepywać ludzi niż ich dobijać. Jeśli mogę wypowiedzieć się o czymś, zwracając uwagę na plusy i minusy, robię to chętnie, ale kiedy nie dostrzegam żadnych plusów, nie wypowiadam się wcale. Świat sam w sobie jest wystarczająco okrutny, nie ma co jeszcze dokładać.