czwartek, 27 czerwca 2013

21

Kiedy ten zamaskowany nieznajomy ugodził mnie nożem, po raz pierwszy poczułam stuprocentową przynależność do rasy ludzkiej.
Krwawiłam jak człowiek, czułam ból, jak na człowieka przystało, umierałam jak człowiek.
I było mi dobrze, tak dobrze, jak dobrze jest komuś, kto w końcu otrzymuje to, czego pragnął najbardziej.
Krew przepływała mi przez palce, brudząc ubranie, kradnąc siły.
Nieznajomy uciekł, nawet nie zdążyłam mu podziękować.
Osunęłam się na ziemię, bo w takiej pozycji umiera się najlepiej i z bladym uśmiechem odliczałam sekundy dzielące mnie od prawdziwego spełnienia.
Zgubiłam się gdzieś w okolicach sto dziesiątej, ale to nic, zaczęłam liczyć od początku.
Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia... dwudziesta pierwsza sekunda zamknęła moje oczy, tym razem na zawsze.
I wcale nie było mi niczego żal...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz