Zbudziłam się dziś w godzinach, które w moim odczuciu są porannymi, i pierwszym, co zobaczyłam za oknem był zalegający na świerkach śnieg.
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wyskoczyłam z pościeli uśmiechnięta od ucha do ucha. Uśmiech się poszerzył, gdy dostrzegłam wirujące w powietrzu płatki.
Przez resztę dnia miałam dobry humor, mimo iż śnieg stopniał po kilkunastu minutach i nie wszystko potoczyło się tak, jakbym sobie tego życzyła.
Aż chciałoby się rzec - mała rzecz, a cieszy!