Krąży mi po głowie sporo rzeczy - źródła irytacji, frustracji i rozżalenia. Chciałabym napiętnować mnóstwo paskudnych zachowań, które czynią obcowanie z drugim człowiekiem tak wysoce przykrym.
Tylko po co?
Jaki sens ma wałkowanie czegoś po raz setny?
W gruncie rzeczy zakorzenia to nienawiść i agresję jeszcze głębiej zamiast ją wyplenić.
Tak wielu się w tym tapla, mnóstwo osób pokazuje ohydę świata z własnej perspektywy, zalewa mnie to z każdej możliwej strony i pytam się: po co? Na co to wszystko?
Czy chcę być jeszcze jedną cegiełką w tym murze? Trybikiem w machinie zmanierowanego cynizmu?
Lepiej poczytać książkę, a filozofowanie zostawić filozofom.