Jestem więźniem strachu, niewolnikiem własnej wyobraźni. To już kolejny miesiąc, w którym ból tuli mnie do snu w nocy i budzi w godzinach, które w moim odczuciu są godzinami porannymi.
Wszyscy zagorzale deklarują, że wolą ból fizyczny od bólu psychicznego; po trzymiesięcznym maratonie tego pierwszego wychodzę z szeregu i proszę, wręcz błagam o zamianę!
Psychiczny ból jest mi doskonale znany, wiem, czego się po nim spodziewać, ten fizyczny jest zbyt nieprzewidywalny i aż nazbyt wpływa na moje codzienne zachowanie. Z bólem istnienia potrafię egzystować według dziennej rutyny, ból ciała często mi to utrudnia lub wręcz uniemożliwia. A ja nie lubię zmian, choć prawdopodobnie to one stanowią klucz do mojego ocalenia.
Księżyc się do mnie nie zbliżył, musiał uznać, że nie jestem super. Kto by się spodziewał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz