Jak zepsuć mi humor na kilkadziesiąt godzin? Co trzeba zrobić, by zepchnąć mnie z torów właściwego myślenia? Wystarczy jedno błahe stwierdzenie - jestem szczęśliwa/ -y.
Nie akceptuję cudzego szczęścia, nie chcę go oglądać, nie chcę być nim napastowana. Pod tym względem jestem piekielnie złym człowiekiem.
To nie jest też tak, że życzę wszystkim wiecznych trosk i bólu, niech sobie będą szczęśliwi, proszę bardzo, tyle ich, ale niech się z tym tak kurewsko nie obnoszą - idź bądź szczęśliwy gdzie indziej, jakby to ujął współczesny internauta.
Szczęście to dla mnie drażliwa kwestia, co zapewne nie raz udowodniłam. Nie próbuję na siłę niszczyć takiego stanu ducha w drugim człowieku, to byłoby okrutne, ale nie potrafię opanować poczucia satysfakcji, gdy po kilku dniach wielkiego szczęścia, którym trzeba się było chwalić wszem i wobec, owy człek wpada w szpony mroku i załamania.
Szczęście to taka rzecz, która jest nam dana tylko na chwilę, więc warto z niego korzystać i pielęgnować je w sobie, zamiast ogłaszać to całemu światu, a potem czuć się jak idiota, gdy los wyrwie nam je z rąk. Bo nic nie trwa wiecznie, więc im więcej zachowuje się dla siebie, tym lepiej.
Jestem niesprawiedliwa? Okrutna? Zgorzkniała? Zazdrosna? Wykazuję się przeogromną hipokryzją? Mam problem sama ze sobą i przerzucam swoją własną nienawiść do samej siebie na ludzi, którym w odróżnieniu ode mnie się powiodło?
Napiszcie mi coś, czego nie wiem...
Nie akceptuję cudzego szczęścia, nie chcę go oglądać, nie chcę być nim napastowana. Pod tym względem jestem piekielnie złym człowiekiem.
To nie jest też tak, że życzę wszystkim wiecznych trosk i bólu, niech sobie będą szczęśliwi, proszę bardzo, tyle ich, ale niech się z tym tak kurewsko nie obnoszą - idź bądź szczęśliwy gdzie indziej, jakby to ujął współczesny internauta.
Szczęście to dla mnie drażliwa kwestia, co zapewne nie raz udowodniłam. Nie próbuję na siłę niszczyć takiego stanu ducha w drugim człowieku, to byłoby okrutne, ale nie potrafię opanować poczucia satysfakcji, gdy po kilku dniach wielkiego szczęścia, którym trzeba się było chwalić wszem i wobec, owy człek wpada w szpony mroku i załamania.
Szczęście to taka rzecz, która jest nam dana tylko na chwilę, więc warto z niego korzystać i pielęgnować je w sobie, zamiast ogłaszać to całemu światu, a potem czuć się jak idiota, gdy los wyrwie nam je z rąk. Bo nic nie trwa wiecznie, więc im więcej zachowuje się dla siebie, tym lepiej.
Jestem niesprawiedliwa? Okrutna? Zgorzkniała? Zazdrosna? Wykazuję się przeogromną hipokryzją? Mam problem sama ze sobą i przerzucam swoją własną nienawiść do samej siebie na ludzi, którym w odróżnieniu ode mnie się powiodło?
Napiszcie mi coś, czego nie wiem...
~*~
MYŚL DNIA:
W oczach złego psa wszystko jest złe.
W oczach złego psa wszystko jest złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz