Dosłownie. Każdy tylko wybiera sobie inne narzędzie zagłady: alkohol, narkotyki, leki, psychopatyczny mężulek, izolacja.
Próbowałam nawet doszukiwać się czegoś w nazwisku, ale nic tam nie ma, może oprócz naciąganego skojarzenia z uciekaniem od życia.
To zwykłe fatum, może rzucona przed wiekami klątwa. Potężny zły urok ciążący na każdym potomku człowieka, który musiał komuś nieźle podpaść. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że jakiś mój daleki przodek był siejącym grozę okrutnikiem, któremu każdy złorzeczył.
Nie, wcale nie wierzę w klątwy.
Pechowe przeznaczenie?
Równie naciągane, ale mimo wszystko sensowne. Bo wystarczy spojrzeć na żywot prowadzony przez bliską ci osobę, by uznać, że i ty tak musisz skończyć. Nie możesz, MUSISZ. Rusza machina autosugestii i bum, tak powstaje nieudacznik!
Choć Walter Sparrow twierdzi, że przeznaczenie można zmienić, wszystko jest kwestią podejmowanych przez nas decyzji.
Tak, wczoraj po raz kolejny obejrzałam Numer 23 - zawsze po tym filmie mam ochotę napisać równie psychodeliczną książkę, jak ta, która stanowi oś fabularną tegoż obrazu. Ale nie potrafię. Musiałoby mi zdrowo odbić, bym wykrzesała z siebie coś tak mrocznego i genialnego.
Wrócił też temat cyfry rządzącej mym losem - 6. Niestety te myśli nie popychają mnie w obsesję. Nie umiem być wariatem. Niestety czy stety? Ciągle się waham...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz