piątek, 22 stycznia 2016

Hipokryzja? Słabość płci? Sama nie wiem...

        Wstydzę się tego, jaka czasami bywam płytka: na co dzień gardzę normami społecznymi, ale trafiają się takie noce, kiedy to płaczę, bo od nich odbiegam.
Szczycę się tym, że nie ulegam presji otoczenia zaślepionego chorym ideałem piękna, ale od czasu do czasu ubolewam nad tym, że nie spełniam jego wymogów.
        Bycie kobietą to najgorsze, co mogło mi się przytrafić.  

        Czasami sobie myślę, że mogłabym być bardziej powściągliwa. 




[...] 
nie wolno nosić serca na dłoni, szczególnie jeśli się ma szerokie biodra. 
- Patrick Quentin Mój syn mordercą? 

wtorek, 19 stycznia 2016

Dziwki i dziwkarze

        Nic obejrzanego w telewizji nie wzbudziło we mnie tylu negatywnych emocji, co dokument Chwała dziwkom
Czułam gniew, oburzenie i obrzydzenie. I adresatkami tych odczuć wcale nie były kobiety sprzedające swoje ciała, tylko mężczyźni, których wypowiedzi tam prezentowano. 
Choć nie wiem, czy to ludzkie ścierwo można nazywać mężczyznami.  
Burdele muszą istnieć, bo inaczej byśmy gwałcili, bo przecież znalezienie kobiety, z którą można zbudować relację lub też przeżyć jednonocną przygodę (za obopólna zgodą) jest niemożliwe! Za kobiety się płaci, albo się je gwałci, nic pomiędzy! 
I ten sposób, w jaki się o nich wypowiadali, te wszystkie inwektywy i lejąca się litrami pogarda, choć to właśnie oni, te nie potrafiące kontrolować chuci kreatury, zasłużyły na to, by nimi gardzić. 
Istotnie, jeszcze nigdy nie dokonałam w myślach tak wielu kastracji jednocześnie. 
        Moje spojrzenie na to zjawisko społeczne znacznie się zmieniło. Nie czuję już wstrętu do prostytutek, żal mi ich, nawet tych, które robią to z własnej woli.
          Owszem, można powiedzieć, że lepiej, żeby napalony knur poszedł do burdelu niż zgwałcił kogoś w ciemnym zaułku, ale sprowadzanie kobiety do roli seksmaszynki jest okrutnie poniżające i smutne. Smutne przede wszystkim. Tak samo jak brak kontroli nad popędem płciowym. 

piątek, 8 stycznia 2016

Biała równowaga

        Uwielbiam tę panującą we wszechświecie równowagę - zasypiam z paskudnymi myślami, budzę się i pierwszym, co widzę, spoglądając w okno, są pokryte grubą warstwą śniegu choinki.
Nie myślę już wtedy o tym, jak bardzo mam dosyć swojej empatii: mimo niewyspania i wczesnej pory cieszę się jak dziecko.
        Kosmos do mnie przemówił - kazał mi przestać się martwić.  

sobota, 2 stycznia 2016

"Nie tworzymy własnej natury, jest nam dana [...] Po co z nią walczyć?"

        Ogarnął mnie lęk; strach przed tym, że w końcu dopadła mnie moja prawdziwa natura. Ta, którą staram się zagłuszać zdrowym rozsądkiem i wyświechtanymi komunałami. 
        Wciąż z nią walczę, tak samo intensywnie jak przez dziesięć ostatnich lat, ale coraz wyraźniej czuję, że to klasyczny przypadek walki z wiatrakami, z góry skazanej na porażkę.