Nic obejrzanego w telewizji nie wzbudziło we mnie tylu negatywnych emocji, co dokument Chwała dziwkom.
Czułam gniew, oburzenie i obrzydzenie. I adresatkami tych odczuć wcale nie były kobiety sprzedające swoje ciała, tylko mężczyźni, których wypowiedzi tam prezentowano.
Choć nie wiem, czy to ludzkie ścierwo można nazywać mężczyznami.
Burdele muszą istnieć, bo inaczej byśmy gwałcili, bo przecież znalezienie kobiety, z którą można zbudować relację lub też przeżyć jednonocną przygodę (za obopólna zgodą) jest niemożliwe! Za kobiety się płaci, albo się je gwałci, nic pomiędzy!
I ten sposób, w jaki się o nich wypowiadali, te wszystkie inwektywy i lejąca się litrami pogarda, choć to właśnie oni, te nie potrafiące kontrolować chuci kreatury, zasłużyły na to, by nimi gardzić.
Istotnie, jeszcze nigdy nie dokonałam w myślach tak wielu kastracji jednocześnie.
Moje spojrzenie na to zjawisko społeczne znacznie się zmieniło. Nie czuję już wstrętu do prostytutek, żal mi ich, nawet tych, które robią to z własnej woli.
Owszem, można powiedzieć, że lepiej, żeby napalony knur poszedł do burdelu niż zgwałcił kogoś w ciemnym zaułku, ale sprowadzanie kobiety do roli seksmaszynki jest okrutnie poniżające i smutne. Smutne przede wszystkim. Tak samo jak brak kontroli nad popędem płciowym.