niedziela, 27 września 2015

Zmienność? Chwiejność? Jak zwał, tak zwał

        Leżąc w łóżku i wpatrując się w połowie rozświetlone niebo, zastanawiałam się nad swoim istnieniem. Doszłam do wniosku, że mimo iż boję się zmian i darzę je niezmierzoną nienawiścią, ogromnie ich potrzebuję. Potrzebuję powrotu na łono społeczeństwa, by znów poczuć się jak człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu. Można by rzec, że podjęłam nieodwołalną decyzję. I wiecie, co stało się potem? Zasnęłam i przyśnił mi się sen, który w nieco zniekształcony sposób przypomniał mi o odrzuceniu, jakiego niegdyś doznałam, o podłości ludzi, których darzyłam serdecznymi uczuciami, o bólu, który wdarł się do mojej świadomości za sprawą niecnych uczynków i okrutnych słów autorstwa istot składających się na świat zewnętrzny. 
I wszystko wróciło do normy - znów spojrzałam na świat i ludzi przez pryzmat zaszczutej ofiary (tak, jestem ofiarą; nie, nie jestem z tego dumna, ale też się tego nie wstydzę, akceptuję to jako fakt, którego nie zamierzam się wypierać, bo to irracjonalne) i odechciało mi się jakichkolwiek zmian, jakiegokolwiek powrotu do tej krainy fałszu, podłości i niewdzięczności. 
Bo może i człowiek jest zwierzęciem stadnym, ale posiada też coś takiego jak duma i niektórym jednostkom ludzkim, takim jak ja, nie pozwala ona żyć wśród istot, które nim gardzą i traktują jak człowieka gorszej kategorii. 






Żywiłem jak najlepsze uczucia, ale odpłacono mi za nie wzgardą i odrazą. - Mary W. Shelley Frankenstein 




        P.S - wiecie, jakie książki są najlepsze, godne tego, by nadać im miano wybitnych?  Te, w których zawsze znajdzie się fragment, którym czytelnik może podsumować swoją sytuację życiową czy wypełniające go w danej chwili uczucia. 

środa, 23 września 2015

Żaden tytuł nie jest wystarczająco dobry

        Niejednokrotnie wspominałam o tym, że czasami cudze słowa o wiele lepiej oddają moje uczucia i spojrzenie na świat, niż to, co wychodzi spod moich palców. 
Wczoraj wieczorem zaczęłam czytać Frankensteina - książkę, z którą pragnęłam się zapoznać od dawien dawna, a którą miałam szczęście otrzymać w ramach oczyszczania strychu ze zbędnych towarów - i trafiłam tam na przecudowny fragment, który natychmiast zapisałam w notesie i który czytałam kilkanaście razy. Chcę się nim tu podzielić, bo czuję w nim samą siebie, bo jest czymś, co sama napisałabym o sobie, gdybym posiadała wielki talent literacki:

Człowiek taki ma dwojaką egzystencję - może znosić udręki cierpienia i doznawać najsroższych rozczarowań, jednak kiedy zamyka się w sobie, staje się jak gdyby duchem niebiańskim otoczonym nimbem nietykalności, którego żadna przyziemna zgryzota czy szaleństwo nie waży się naruszyć.  

poniedziałek, 21 września 2015

Rocznica

         Kolejna rocznica moich narodzin, oficjalna wymiana dwójki na trójkę, kolejny przeżyty rok. 
Ani mnie to nie cieszy, ani nie smuci. Czuję coś jakby obojętność z lekką, dosłownie minimalną nutką przerażenia - ostatnie trzy lata minęły nie wiadomo kiedy. Monotonia to pożeracz czasu.
Ale mniejsza o to, w tym dniu mam tylko jedno życzenie: pragnę jakiegoś skandalu w rodzinie, bym w końcu przestała być tematem numer jeden wszystkich familijnych spędów.  

sobota, 12 września 2015

Mistrz i Małgorzata

        Ostatni tydzień poświęciłam na czytanie Mistrza i Małgorzaty, dzieła, z którym powinnam była zapoznać się jakieś sześć lat temu, ale nie zapoznałam, gdyż był to okres, w którym szkolne obowiązki przerastały moją zmaltretowaną wówczas duszyczkę (bo określenie psychika jest takie zwyczajne!).
Nie, nie zamierzam go recenzować, nie jestem tego godna, chcę tylko przytoczyć pewien fragment, który już pierwszego dnia mego czytelniczego maratonu uderzył we mnie niczym obuch i wprowadził w kilkuminutową zadumę:

Szkoda tylko [...] że zbytnio jesteś zamknięty w sobie i zupełnie opuściła cię wiara w ludzi. Przyznasz przecież, że nie można wszystkich swoich uczuć przelewać na psa. Smutne jest twoje życie, hegemonie...  

        Niewiele zdań ma taką moc, nie w każdej książce trafia się fragment, który idealnie oddaje twoją osobę i chyba właśnie dlatego to zjawisko jest tak wyjątkowe i wywołuje we mnie aż takie emocje. Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale mam wtedy wrażenie, że czytam książkę, która była mi przeznaczona. W przypadku tej perły literatury dochodzi jeszcze inne odczucie: musiałam ją przeczytać dopiero teraz, nie mogłam tego zrobić kilka lat temu, bo wtedy inaczej bym ją odebrała, możliwym jest, że nawet bym jej nie doceniła. 

niedziela, 6 września 2015

Olśnienie

        Wczoraj doznałam czegoś w rodzaju olśnienia - doszłam do wniosku, że nie mam absolutnie żadnych podstaw ku temu, by przejmować się krytyką i obelgami Górnej Czwórki, bo mają oni spaczony, oderwany od rzeczywistości obraz mej osoby.
        Wszystko zaczęło się od starego sennika, w którym zawarto również znaczenia imion. Dla zabawy zdecydowałam się na głośny odczyt przypisanych naszym imionom cech. 
Przy swoim znalazłam min. dobroć, zdolności artystyczne ze szczególną skłonnością do rozwijania umiejętności literackich i poczucie humoru. 
Reakcją Górnej Czwórki był głośny, wręcz szyderczy śmiech, bo przecież rzekomo nigdy nie napisałam nic poza wypracowaniami szkolnymi, nie mam za grosz poczucia humoru, a o dobroci w moim przypadku nie ma nawet mowy, bo przecież jestem takim podłym człowiekiem, złem wcielonym.
I wtedy to do mnie doszło: oni absolutnie nic o mnie nie wiedzą. Nie patrzą na mnie przez pryzmat faktów, a swoich, nie wiem skąd wziętych opinii, które zupełnie nie pokrywają się z rzeczywistością. 
Nie mogę brać sobie do serca zdania kogoś, kto patrzy na me odbicie w krzywym zwierciadle, zamiast na tę prawdziwą osobę, która przed nim stoi.
Poczułam niewymowną ulgę.