Ostatni tydzień poświęciłam na czytanie Mistrza i Małgorzaty, dzieła, z którym powinnam była zapoznać się jakieś sześć lat temu, ale nie zapoznałam, gdyż był to okres, w którym szkolne obowiązki przerastały moją zmaltretowaną wówczas duszyczkę (bo określenie psychika jest takie zwyczajne!).
Nie, nie zamierzam go recenzować, nie jestem tego godna, chcę tylko przytoczyć pewien fragment, który już pierwszego dnia mego czytelniczego maratonu uderzył we mnie niczym obuch i wprowadził w kilkuminutową zadumę:
Szkoda tylko [...] że zbytnio jesteś zamknięty w sobie i zupełnie opuściła cię wiara w ludzi. Przyznasz przecież, że nie można wszystkich swoich uczuć przelewać na psa. Smutne jest twoje życie, hegemonie...
Niewiele zdań ma taką moc, nie w każdej książce trafia się fragment, który idealnie oddaje twoją osobę i chyba właśnie dlatego to zjawisko jest tak wyjątkowe i wywołuje we mnie aż takie emocje. Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale mam wtedy wrażenie, że czytam książkę, która była mi przeznaczona. W przypadku tej perły literatury dochodzi jeszcze inne odczucie: musiałam ją przeczytać dopiero teraz, nie mogłam tego zrobić kilka lat temu, bo wtedy inaczej bym ją odebrała, możliwym jest, że nawet bym jej nie doceniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz