wtorek, 29 grudnia 2015

Cudzymi słowami: Thomas Harris "Czerwony smok"

Trudno jest mieć coś dla siebie, prawda? Trudno zdobyć coś cennego, jeszcze trudniej utrzymać. Świat to niebezpieczne miejsce. 


~*~

Strach jest tworem wyobraźni. To kara, cena płacona za to, że ma się bujną wyobraźnie. 

~*~

Czułbyś się o wiele lepiej, gdybyś mniej się sobą przejmował. 
Nie tworzymy własnej natury, jest nam dana wraz z płucami, trzustką i innymi organami. 
Po co z nią walczyć? 

środa, 16 grudnia 2015

Rozmyślania ogólne

        Konsumowana przez rutynę, polana sosem monotonii, posypana szczyptą znudzenia.
Porządek, choćby męczący, daje niesamowite poczucie komfortu, z którego ciężko zrezygnować. 


        Kopulujące koty brzmią jak płaczące niemowlęta, a futerka tych sennych parzą jak liście pokrzywy.


        Ból jest żółty. 

czwartek, 10 grudnia 2015

Racjonalność? To nie dla mnie!

        Zawsze miałam dosyć osobliwe podejście do świąt Bożego Narodzenia - postrzegałam je bardziej jako rodzinną, świecką tradycję. Jak irracjonalnie to nie zabrzmi (chociażby ze względu na nazwę święta i całą jego ideologię), nigdy nie kojarzyłam go z Kościołem i wiarą katolicką jako taką. Właśnie dlatego wciąż chętnie świętuję, choć religijna to przymiotnik, którego nie znajdziecie w opisie mej osoby.
        Przechodząc do sedna: obcując z Kolędą Dickensa, zdałam sobie sprawę z tego, jak wielkie mam szczęście. W moim domu co roku jest bogato nakryty stół, a pod choinką można znaleźć całą masę prezentów. Te trzy grudniowe dni to niemal bezustanne napychanie brzucha pysznościami i wesołe rozmowy. Lwia część tych konwersacji to tak naprawdę odgrzewane kotlety, ale nikomu to nie przeszkadza dzięki tej niecodziennej atmosferze.
Są ludzie, którzy nigdy czegoś podobnego nie doświadczyli, którzy nie mają możliwości zjedzenia choćby jednej miseczki barszczu z uszkami. 
Są dzieci, które nie dostają prezentów i których nie dotyka wesoły nastrój. 
Zbiera mi się na płacz, kiedy o tym myślę, mam ochotę wyjść na ulicę i zaprosić do stołu każdą pokrzywdzoną przez los istotę. Ale nigdy tego nie robię. 
Mam w sobie mnóstwo empatii i potrzeby niesienia pomocy, a jednocześnie brak mi mocy sprawczej. 
Albo odwagi.    
Tak, boję się świata, ogromnie się go boję. 


***

        O pierwszej w nocy dostrzegłam na niebie czerwony punkt, podeszłam do okna, by lepiej mu się przyjrzeć. Poruszał się, obok co kilka sekund rozbłyskało też pomarańczowe i niebieskie światło. Zapewne był to policyjny helikopter lecący na tyle wysoko, że nie dochodziły do mnie żadne odgłosy, ale chcę wierzyć i naiwnie wierzę w to, że byłam świadkiem przelotu pojazdu pozaziemskiej cywilizacji.
Bo racjonalne postrzeganie świata powoli zaczyna mnie męczyć. 

środa, 2 grudnia 2015

Biało-niebiesko

Czas, czasu, czasowi, czasem, czasie
Pędzi, pędzi, pędzi, pędzi, pędzi
Trzy lata, a ja tylko czasami się duszę. 




~*~
[...]
wyobraźnia najsilniej działa w słabym ciele. 
- William Shakespeare Hamlet 

środa, 25 listopada 2015

Naturalna radość

        Zbudziłam się dziś w godzinach, które w moim odczuciu są porannymi, i pierwszym, co zobaczyłam za oknem był zalegający na świerkach śnieg. 
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wyskoczyłam z pościeli uśmiechnięta od ucha do ucha. Uśmiech się poszerzył, gdy dostrzegłam wirujące w powietrzu płatki. 
Przez resztę dnia miałam dobry humor, mimo iż śnieg stopniał po kilkunastu minutach i nie wszystko potoczyło się tak, jakbym sobie tego życzyła. 
        Aż chciałoby się rzec - mała rzecz, a cieszy! 

piątek, 20 listopada 2015

Nie lekceważ mocy białej czekolady

        Uwielbiam wietrzne, deszczowe noce. Głośny szum i odgłos uderzających o szybę kropel zagłuszają mój wewnętrzny hałas.
        Cały dzień ubolewam nad tym, że nie potrafię wziąć się w garść, zrobić kroku na przód. Sromotną porażkę w walce z własnymi słabościami rekompensuje mi gorąca biała czekolada. 
Nieudacznik pozostanie nieudacznikiem... 

sobota, 14 listopada 2015

.............

Nie mogłam dzisiaj zasnąć. 
Brak empatii, ślepa nienawiść, bezmyślna przemoc. 
Przerażające dzieło ludzkich rąk. 
Nie chcę żyć na takim świecie. 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Bełkotliwie bełkoczący bełkotliwy bełkot

        Codziennie testuję swoje szczęście, chodząc po śliskich, nierównych kamieniach. Tylko czasem osuwa się mi stopa, ale nigdy nie kończy się to upadkiem, który mógłby mieć opłakane skutki.
        Od czasu do czasu odnoszę wrażenie, że jestem nieśmiertelna. I wcale mnie to nie cieszy. 

wtorek, 3 listopada 2015

Szczur między puszkami

        Mroźna listopadowa noc. Ulica spowita gęstą mgłą. Niemal grobową ciszę przerywa nagle intensywny hałas. Pies zaczyna złowrogo szczekać. Każdy porzuca swoje zajęcia i podbiega do najbliższego okna. Niczego nie można dostrzec, a rumor się nasila. Razem z nim rośnie niepokój, przez głowę przechodzi myśl, by pochwycić największy nóż - w razie, gdyby trzeba było się bronić. 
Klamka balkonowych drzwi ustępuje, korytarz wypełnia się zimnym powietrzem, przez ciało przechodzi dreszcz. Snop światła zalewa fragment trawnika, po czym powoli się przesuwa i zatrzymuje na torbie z motywem czerwonych róż. Ta co chwila wypluwa po jednej zgniecionej puszce. 
Przestrach mija, jego miejsce zajmuje zaskoczenie. Czyżby jakaś magia? nasuwa się bezwolnie. Odpowiedź przychodzi kilka sekund później, gdy z torby wysuwa się niewielki pyszczek, a potem reszta szczurzego ciała.
Puszki biznes marny, ale gromadkę szczurzątek z czegoś utrzymać trzeba... 

sobota, 17 października 2015

Olśnienie vol. 2

        Podczas bezproduktywnego leżenia w łóżku i gapienia się w okno doznałam kolejnego w tym roku olśnienia. 
Otoczenie próbuje wmówić mi, że coś jest ze mną nie tak, że jestem chora i powinnam się leczyć. Prawdą jest (i mam gdzieś to, jak egocentrycznie, egoistycznie, samolubnie, pretensjonalnie i odpychająco to zabrzmi), że mi zupełnie nic nie jest, to świat jest chory. To inni ludzie mają spaczone spojrzenie, chore ambicje i zero szacunku do czego i kogokolwiek. Zabijają, torturują, gwałcą, knują intrygi mające na celu zniszczenie drugiego człowieka, znęcają się nad zwierzętami, podłym zachowaniem świadomie niszczą psychikę innych, których potem nazywają tymi słabszymi. 
        Jestem zbyt wrażliwa i szczera, by móc egzystować w tym zakłamanym świecie, ale zakłamany świat i tak ze mnie (i ludzi mi podobnych, bo mimo wszystko wciąż wierzę, że tacy jeszcze istnieją) zrobi tę złą, którą trzeba wcisnąć w kaftan i zamknąć w pokoju bez klamek. 

piątek, 16 października 2015

Cudzymi słowami: James Gunn "Zamknięty świat"

Przetrwać? Po co? Dlaczego człowiek ma żyć? Jeśli życie jest smutkiem, męką i powolną śmiercią, dlaczego człowiek ma troszczyć się o nie, sączyć je aż do ostatniej gorzkiej kropli? Jeśli życie nie ma celu i sensu, po co człowiek trzyma się go kurczowo, upierając się, by znaleźć jego znaczenie? Jedynym końcem i celem jest śmierć.


~*~

- Ale jeśli ludzie nie rodzą się źli, to jak się takimi stają?
- Boją się, że ktoś ich zrani i budują wokół siebie mur. Budują sobie twierdzę i siedzą w niej, schowani i przerażeni. Przerażeni myślą, że ktoś wedrze się do środka, znajdzie ich tam, zobaczy, jacy naprawdę są; nadzy i bezradni. Wtedy, rozumiesz, można ich zranić. Kiedy są nadzy i bezbronni. Jesteśmy całą galaktyką światów, krążących bez końca, nie dotykających się nigdy, skurczonych w osobnych twierdzach, samotnych, zawsze samotnych. 


poniedziałek, 5 października 2015

Irracjonalność

        Oczekują ode mnie wychodzenia za mąż, rodzenia dzieci i wykonywania odpowiedzialnej pracy, podczas gdy ja kulę się w kłębek, zalewam łzami i chcę umierać, bo zrobiły mi się grudki w cieście na gofry. 

piątek, 2 października 2015

Jesienna paplanina

        Sama nie wiem, co jest gorsze: koszmar, po którym nie mogę spać przez kilka nocy czy piękny sen, będący wizualizacją najskrytszych pragnień, po którym nie mam ochoty wychodzić z łóżka, bo wiem, że rzeczywistość przyniesie jeszcze bardziej gorzkie rozczarowanie niż zwykle.
        Obserwuję degenerację człowieka, zamartwiam się sytuacją współczesnego świata, wciąż powtarzam sobie, że to, co robię ma jakikolwiek sens, zmagam się z przykrymi skutkami alergii. Mimo to kocham jesień - kocham chłód, który ze sobą niesie, bo wtedy mogę bezkarnie się chować. 
        Gdyby tylko tych promieni słońca było nieco mniej, a deszczu znacznie więcej... 

niedziela, 27 września 2015

Zmienność? Chwiejność? Jak zwał, tak zwał

        Leżąc w łóżku i wpatrując się w połowie rozświetlone niebo, zastanawiałam się nad swoim istnieniem. Doszłam do wniosku, że mimo iż boję się zmian i darzę je niezmierzoną nienawiścią, ogromnie ich potrzebuję. Potrzebuję powrotu na łono społeczeństwa, by znów poczuć się jak człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu. Można by rzec, że podjęłam nieodwołalną decyzję. I wiecie, co stało się potem? Zasnęłam i przyśnił mi się sen, który w nieco zniekształcony sposób przypomniał mi o odrzuceniu, jakiego niegdyś doznałam, o podłości ludzi, których darzyłam serdecznymi uczuciami, o bólu, który wdarł się do mojej świadomości za sprawą niecnych uczynków i okrutnych słów autorstwa istot składających się na świat zewnętrzny. 
I wszystko wróciło do normy - znów spojrzałam na świat i ludzi przez pryzmat zaszczutej ofiary (tak, jestem ofiarą; nie, nie jestem z tego dumna, ale też się tego nie wstydzę, akceptuję to jako fakt, którego nie zamierzam się wypierać, bo to irracjonalne) i odechciało mi się jakichkolwiek zmian, jakiegokolwiek powrotu do tej krainy fałszu, podłości i niewdzięczności. 
Bo może i człowiek jest zwierzęciem stadnym, ale posiada też coś takiego jak duma i niektórym jednostkom ludzkim, takim jak ja, nie pozwala ona żyć wśród istot, które nim gardzą i traktują jak człowieka gorszej kategorii. 






Żywiłem jak najlepsze uczucia, ale odpłacono mi za nie wzgardą i odrazą. - Mary W. Shelley Frankenstein 




        P.S - wiecie, jakie książki są najlepsze, godne tego, by nadać im miano wybitnych?  Te, w których zawsze znajdzie się fragment, którym czytelnik może podsumować swoją sytuację życiową czy wypełniające go w danej chwili uczucia. 

środa, 23 września 2015

Żaden tytuł nie jest wystarczająco dobry

        Niejednokrotnie wspominałam o tym, że czasami cudze słowa o wiele lepiej oddają moje uczucia i spojrzenie na świat, niż to, co wychodzi spod moich palców. 
Wczoraj wieczorem zaczęłam czytać Frankensteina - książkę, z którą pragnęłam się zapoznać od dawien dawna, a którą miałam szczęście otrzymać w ramach oczyszczania strychu ze zbędnych towarów - i trafiłam tam na przecudowny fragment, który natychmiast zapisałam w notesie i który czytałam kilkanaście razy. Chcę się nim tu podzielić, bo czuję w nim samą siebie, bo jest czymś, co sama napisałabym o sobie, gdybym posiadała wielki talent literacki:

Człowiek taki ma dwojaką egzystencję - może znosić udręki cierpienia i doznawać najsroższych rozczarowań, jednak kiedy zamyka się w sobie, staje się jak gdyby duchem niebiańskim otoczonym nimbem nietykalności, którego żadna przyziemna zgryzota czy szaleństwo nie waży się naruszyć.  

poniedziałek, 21 września 2015

Rocznica

         Kolejna rocznica moich narodzin, oficjalna wymiana dwójki na trójkę, kolejny przeżyty rok. 
Ani mnie to nie cieszy, ani nie smuci. Czuję coś jakby obojętność z lekką, dosłownie minimalną nutką przerażenia - ostatnie trzy lata minęły nie wiadomo kiedy. Monotonia to pożeracz czasu.
Ale mniejsza o to, w tym dniu mam tylko jedno życzenie: pragnę jakiegoś skandalu w rodzinie, bym w końcu przestała być tematem numer jeden wszystkich familijnych spędów.  

sobota, 12 września 2015

Mistrz i Małgorzata

        Ostatni tydzień poświęciłam na czytanie Mistrza i Małgorzaty, dzieła, z którym powinnam była zapoznać się jakieś sześć lat temu, ale nie zapoznałam, gdyż był to okres, w którym szkolne obowiązki przerastały moją zmaltretowaną wówczas duszyczkę (bo określenie psychika jest takie zwyczajne!).
Nie, nie zamierzam go recenzować, nie jestem tego godna, chcę tylko przytoczyć pewien fragment, który już pierwszego dnia mego czytelniczego maratonu uderzył we mnie niczym obuch i wprowadził w kilkuminutową zadumę:

Szkoda tylko [...] że zbytnio jesteś zamknięty w sobie i zupełnie opuściła cię wiara w ludzi. Przyznasz przecież, że nie można wszystkich swoich uczuć przelewać na psa. Smutne jest twoje życie, hegemonie...  

        Niewiele zdań ma taką moc, nie w każdej książce trafia się fragment, który idealnie oddaje twoją osobę i chyba właśnie dlatego to zjawisko jest tak wyjątkowe i wywołuje we mnie aż takie emocje. Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale mam wtedy wrażenie, że czytam książkę, która była mi przeznaczona. W przypadku tej perły literatury dochodzi jeszcze inne odczucie: musiałam ją przeczytać dopiero teraz, nie mogłam tego zrobić kilka lat temu, bo wtedy inaczej bym ją odebrała, możliwym jest, że nawet bym jej nie doceniła. 

niedziela, 6 września 2015

Olśnienie

        Wczoraj doznałam czegoś w rodzaju olśnienia - doszłam do wniosku, że nie mam absolutnie żadnych podstaw ku temu, by przejmować się krytyką i obelgami Górnej Czwórki, bo mają oni spaczony, oderwany od rzeczywistości obraz mej osoby.
        Wszystko zaczęło się od starego sennika, w którym zawarto również znaczenia imion. Dla zabawy zdecydowałam się na głośny odczyt przypisanych naszym imionom cech. 
Przy swoim znalazłam min. dobroć, zdolności artystyczne ze szczególną skłonnością do rozwijania umiejętności literackich i poczucie humoru. 
Reakcją Górnej Czwórki był głośny, wręcz szyderczy śmiech, bo przecież rzekomo nigdy nie napisałam nic poza wypracowaniami szkolnymi, nie mam za grosz poczucia humoru, a o dobroci w moim przypadku nie ma nawet mowy, bo przecież jestem takim podłym człowiekiem, złem wcielonym.
I wtedy to do mnie doszło: oni absolutnie nic o mnie nie wiedzą. Nie patrzą na mnie przez pryzmat faktów, a swoich, nie wiem skąd wziętych opinii, które zupełnie nie pokrywają się z rzeczywistością. 
Nie mogę brać sobie do serca zdania kogoś, kto patrzy na me odbicie w krzywym zwierciadle, zamiast na tę prawdziwą osobę, która przed nim stoi.
Poczułam niewymowną ulgę.  

wtorek, 11 sierpnia 2015

Upierdliwy widz

        Dotychczas myślałam, że dobra obsada jest w stanie uratować nawet najsłabszy film; Portret damy udowodnił mi, że się myliłam.
Viggo Mortensen, John Malkovich, Christian Bale - kiedy zobaczyłam obok siebie te trzy nazwiska, automatycznie nastawiłam się na coś intrygującego, choć fanką typowo kobiecego kina nie jestem. Niestety, twórcy po raz kolejny pokazali, że fabuła, która opiera się wyłącznie na wątkach miłosnych to najlepszy przepis na zanudzenie odbiorcy (jednocześnie skutecznie zrazili mnie do książki, którą iks czasu temu planowałam przeczytać). 
        Zaczynało się obiecująco - główna bohaterka sprawiała wrażenie nieco, że tak to ujmę kolokwialnie, szurniętej, czego kwintesencją była scena, w której wyobrażała sobie wszystkich swoich trzech adoratorów okazujących jej czułość jednocześnie. Niestety, im dalej w las, tym panna, a potem pani, Isabel robi się coraz zwyczajniejsza, a przez to nudna jak flaki z olejem. 
Światełkiem w tunelu mógł być Gilbert, którego opis - niepotrafiący cieszyć się życiem cynik - od razu do mnie trafił, ale niestety to wszystko było mocno powściągnięte, czegoś tym jego dziwactwom brakowało, choć i tak był tam postacią najbarwniejszą, co jest pewnie zasługą pana Malkovicha. 
Motywy, które miały z założenia zaskoczyć widza, przyjmowałam z dozą chłodnej obojętności, od ekranu nie mogłam się oderwać wyłącznie wtedy, gdy pojawiał się na nim - jak go określam od czasu, gdy w końcu zdecydowałam się obejrzeć Władcę pierścieni - boski Viggo. 
Nawet zwykle hipnotyzujący Bale jest mdły jak kabaczek bez odpowiedniej ilości przypraw. I nie jest to kwestia młodego wieku, bo oglądałam go w rolach, które grał jeszcze wcześniej i mimo to urzekał, to wina płaskiej, nudnej do bólu postaci, i niestety pełno tam takich. 
        Nie, nie zamierzam od teraz bawić się w samozwańczego krytyka filmowego, piszę o tym, bo doskonale pokrywa się to z jednym z moich wcześniejszych wpisów. To właśnie tam postawiłam tezę, że sam wątek miłosny to za mało, by stworzyć ciekawą historię, a opowieść o ambitnej, ciekawej świata pannie, która ostatecznie stała się jedną z tych sterowanych przez mężów marionetek, którymi niegdyś gardziła, bezbłędnie ją potwierdza. A jak wiadomo nie od dziś, lubię pławić się w poczuciu, że miałam rację.  

wtorek, 4 sierpnia 2015

Ludzka słabość

Czasami rozklejam się jak chiński klapek
Sypię się jak tynk z sufitu
Siły we mnie tyle, co rozsądku 
Uciekam, miotam się, stoję w miejscu
Brakuje mi słów, brakuje powodów
Ludzką słabością usprawiedliwiam swój ból

niedziela, 2 sierpnia 2015

Upierdliwy czytelnik

        Nadawanie książkom tytułów mających się nijak do ich treści powinno być zakazane. Człowiek widzi nazwę Czciciele szatana, nastawia się na klimaty okultystyczne, a dostaje zbieraninę romansideł. I choć miejscami trafiały się ciekawe filozoficzne dialogi, całość wybitnie mnie znudziła, a fragmenty pisane gwarą wołyńską zamęczyły. 
Naprawdę powinnam zacząć czytać opisy książek, zanim zapoznam się z ich treścią, bo od braku zaskoczenia gorsze jest bolesne rozczarowanie.
Powinnam też unikać książek polskich autorek, bo praktycznie wszystkie, z jakimi miałam styczność, nawet jeśli miały intrygujące tło historyczne, skupiały się wyłącznie na kiczowatych wątkach miłosnych. 
Czy kobiety nie potrafią pisać o niczym innym? Rozumiem związek jako element jakieś historii, ale wszystko toczące się wokół relacji damsko-męskiej? Nuda, nuda i jeszcze raz nuda! W dodatku wtórna. 

piątek, 24 lipca 2015

A z mą krwią płynie autodestrukcja

        Dosłownie. Każdy tylko wybiera sobie inne narzędzie zagłady: alkohol, narkotyki, leki, psychopatyczny mężulek, izolacja. 
Próbowałam nawet doszukiwać się czegoś w nazwisku, ale nic tam nie ma, może oprócz naciąganego skojarzenia z uciekaniem od życia.
To zwykłe fatum, może rzucona przed wiekami klątwa. Potężny zły urok ciążący na każdym potomku człowieka, który musiał komuś nieźle podpaść. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że jakiś mój daleki przodek był siejącym grozę okrutnikiem, któremu każdy złorzeczył. 
Nie, wcale nie wierzę w klątwy. 
Pechowe przeznaczenie?
Równie naciągane, ale mimo wszystko sensowne. Bo wystarczy spojrzeć na żywot prowadzony przez bliską ci osobę, by uznać, że i ty tak musisz skończyć. Nie możesz, MUSISZ. Rusza machina autosugestii i bum, tak powstaje nieudacznik!
Choć Walter Sparrow twierdzi, że przeznaczenie można zmienić, wszystko jest kwestią podejmowanych przez nas decyzji. 
Tak, wczoraj po raz kolejny obejrzałam Numer 23 - zawsze po tym filmie mam ochotę napisać równie psychodeliczną książkę, jak ta, która stanowi oś fabularną  tegoż obrazu. Ale nie potrafię. Musiałoby mi zdrowo odbić, bym wykrzesała z siebie coś tak mrocznego i genialnego. 
Wrócił też temat cyfry rządzącej mym losem - 6. Niestety te myśli nie popychają mnie w obsesję. Nie umiem być wariatem. Niestety czy stety? Ciągle się waham... 

niedziela, 12 lipca 2015

Nie chcę być kobietą

        I nie chodzi tu o brak identyfikacji z płcią, a o świadomość, że nie spełnia się wymogów. Że jest się poza wszelkimi standardami narzuconymi na tę konkretną grupę. 
Chodzi o poczucie, że nie jest się godnym tego miana. 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Wyładowania

        Takich burz jak te, które nawiedziły moją mieścinę w miniony weekend, jeszcze nigdy nie widziałam. Błyski były tak intensywne i tak częste, że zmuszona byłam zasłonić okna, choć zwykle w nocy tego nie robię ze względu na strach przed ciemnością. Jednak po czterdziestostopniowych upałach i paskudnym bólu kolan, a zwłaszcza prawego, nie mogłam się spodziewać niczego innego. 
Tak, po ostatnim urazie moje kolano zyskało supermoc nieomylnego przepowiadania wyładowań atmosferycznych. Prawie jak superbohater. 



        Od dłuższego czasu próbuję zrozumieć naturę ludzką, ale nie potrafię. Umiem wytłumaczyć niektóre zachowania logicznym ciągiem przyczynowo-skutkowym, ale w wielu przypadkach logika nie ma racji bytu. Osobniki ludzkie zachowują się tak irracjonalnie i tak nieodpowiednio do zaistniałej sytuacji, że niczym nie da się ich postępowania wyjaśnić. 
         Ja również bywam wredna, ludzka rzecz, ale poziom podłości, jaki reprezentują niektórzy ludzie, z którymi dzielę korzenie, dosłownie mnie przeraża i napawa ogromnym obrzydzeniem. 
Nie reaguję tak jak zareagować powinnam tylko dlatego, że zalecono mi nie zniżać się do tak żałosnego poziomu. Przez szacunek stosuję się do tej rady, ale nie wykluczam, że kiedyś poziom krytyczny zostanie przekroczony i rozpęta się prawdziwe piekło. 

środa, 1 lipca 2015

Rzeczywistość vs egomaniak

         Weszłam dziś na zupełnie nowy, wyższy poziom irracjonalnej egomanii. Wpadłam na osobę, która nie raz zalazła mi za skórę i spojrzałam na nią z taką wyższością, że dosłownie zmalała w oczach. Jest znacznie wyższa ode mnie, mimo to widziałam ją jako marnego karzełka, nie dorastającego mi do pięt. Nie wiem, skąd to się wzięło, nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Po prostu nagle wypełniło mnie poczucie, że jestem kimś lepszym. I wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Cholernie mi się to podobało. Tak bardzo, że chciałabym się tak czuć codziennie, choć wiem, że to złe i kompletnie bezpodstawne, bo z logicznego punktu widzenia to ona mnie przewyższa, nie tylko wzrostem, ale i pozycją społeczną. 
Nie wykluczam, że to zwykły mechanizm obronny, reakcja na odrzucenie i pominięcie. Zamiast się mazać, że nie chcą mnie w swoim kręgu, wmawiam sobie, że jestem od nich lepsza i odczuwają to, że nimi gardzę.
        Naginanie rzeczywistości to najwspanialsza umiejętność, jaką kiedykolwiek posiadłam. 

czwartek, 25 czerwca 2015

Katastrofa

        Kiedyś prowadziłam z pewnym człowiekiem dyskusję na temat form zagłady ludzkości. Po kilku minutach przerzucania różnych argumentów doszliśmy do wniosku, że nie potrzeba wojny, by na świecie zapanował chaos, wystarczy pozbawić cały glob prądu. 
Współczesny świat nie istnieje bez elektryczności - pada prąd, pada cały system. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od urządzeń elektronicznych. 
       Niedawno zdecydowałam się przeczytać zalegającą na półce książkę Macieja Kuczyńskiego Katastrofa, wydaną jeszcze w PRLu. 
Realia bliżej nieokreślonej przyszłości, świat to teraz jedno wielkie państwo, nie ma granic, pieczę nad wszystkim sprawuje jeden rząd złożony z przedstawicieli różnych nacji. Pewnego dnia ktoś wpada na pomysł zburzenia panującego ładu. Jest tak zniesmaczony współczesnym światem, że postanawia cofnąć go do epoki kamienia łupanego. 
Co robi, by osiągnąć ten cel? Tak, pozbawia ludzkość prądu. 
        To na nowo rozbudziło moje stare przemyślenia - właśnie teraz jesteśmy najbardziej narażeni na tego typu dezintegrację. Całkowicie oddaliśmy się w ręce technologii, zapominając, że jest ona tworem człowieka i jak wszystko, co stworzył człowiek, może zostać z łatwością zniszczona.
Nie jestem przeciwniczką rozwoju technologicznego, w końcu sama czerpię z niego garściami, uważam tylko, że nie powinniśmy tak beznadziejnie uzależniać się od tych wszystkich udogodnień i nowoczesnych rozwiązań. 
Powinniśmy cały czas mieć w głowie myśl, że to się może kiedyś skończyć i znów będziemy zdani wyłącznie na siebie. Tylko trzeźwe myślenie i umiejętność radzenia sobie w prymitywnych warunkach pomogą nam uniknąć całkowitego zezwierzęcenia, które widzi się w tych wszystkich postapokaliptycznych filmach czy książkach.


Człowiek jest w tym wszystkim najbardziej bezradny, bo najdalej odszedł od naturalnych warunków życia.

Zatruwa nas cywilizacja, w jej kleszczach giniemy powolną śmiercią, budujemy dookoła siebie klatkę, której kraty wciąż sami zacieśniamy. 

czwartek, 18 czerwca 2015

Hipotetyczne katastrofy

        Nie lubię tych brutalnie ciemnych, bezgwiezdnych nocy, jak ta miniona, wprowadzają mnie w nieprzyjemny stan, którego sama nie potrafię określić słowami.
Kiedy wyjrzałam przez okno, bezwolnie pomyślałam o hipotetycznej sytuacji, w której znika cały kosmos prócz Ziemi. Zaczęłam się zastanawiać, jak długo byśmy przetrwali, ale zasnęłam, zanim zdążyłam wysnuć jakikolwiek wniosek.
        Często myślę o różnych katastrofach, wojnach, wypadkach. Zastanawiam się, czy udałoby mi się przeżyć, jakbym się w takich okolicznościach zachowała. Wiem, że to trochę jałowe, w końcu w sytuacji prawdziwego zagrożenia ludzki mózg działa nieco inaczej, ale mimo wszystko takie wizualizacje pozwalają mi zachować tak zwany stan gotowości. To zakrawa nawet o lekką obsesję, może i paranoję, bo za każdym razem, gdy słyszę odgłos odrzutowca czy myśliwca, przez głowę przebiega mi myśl o nagłym bombardowaniu. 
Logika podpowiada, że to tylko testowe loty, ale wyobraźnia robi swoje. 
        Dwie noce temu śnił mi się nalot bombowy: siedziałam na podłodze w towarzystwie dwóch osób, spojrzałam w okno i zobaczyłam pięć myśliwców wylatujących jakby z księżyca, nagle z jednego z nich wyleciał wielki pocisk i uderzył prosto w budynek obok. Towarzyszył temu paskudny, ogłuszający dźwięk. Jedna z moich towarzyszek stwierdziła, że każdy słyszy go inaczej. 
Chyba wolałabym bardzo szybko umrzeć od pierwszej fali uderzenia niż żyć w świadomości, że wszystko obróciło się w gruz i nie mogę już sobie leniwie egzystować. 
        Posiadanie bliskiej rodziny jest dobre, ale wyobraźcie sobie wojnę: nie dość, że musicie ratować swoje życie, to jeszcze zamartwiacie się o najbliższych. To za duże obciążanie jak dla mnie. W sytuacjach kryzysowych lepiej jest być samotnikiem. 
Chyba właśnie dlatego nie nawiązuję z nikim bliższych relacji - nie chcę powiększać swojej listy trosk, bo i tak jest już zdecydowanie za długa.

sobota, 30 maja 2015

Nigdy nie kłóć się z kimś, kto trzyma nóż

        Ludzie bywają tak cholernie irytujący:
A po co?
A na co?
A dlaczego?
Nie przyszłam, to nie przyszłam, po co drążyć temat?
Presja, naciski, ciągłe przypominanie, a tym bardziej próby grania na emocjach - wszyscy wiemy, że to wprowadza mnie w tryb wrednego bachorka, który robi wszystko wszystkim na przekór. 
        Każdy ma swój nosek i niech trzyma go w swoich sprawach. To ochocze wpieprzanie się w cudze życie przyprawia mnie o mdłości. Ten zrobił to, ta zrobiła tamto... A gówno mnie to wszystko obchodzi; nie mój cyrk, nie moje małpy. 

piątek, 29 maja 2015

Po raz setny

        Siedzę w klatce, którą sama zbudowałam. Mam klucz, ale nie potrafię go użyć. 
Część mnie to zimny cynik, część naiwny marzyciel. Jedna strona podejmuje świadomą decyzję, a druga ponosi jej konsekwencje. Nigdy nie wiem, która natura danego dnia wygra wyścig o dominację. 
        
        Dziś śniło mi się normalne życie. Było piękne. 

niedziela, 24 maja 2015

Byle jaki

        Czym wytłumaczyć nagłe krwawienie z nosa? 
Mózg oczyszcza się z nadmiaru głupoty.


        Znów znalazłam się w fazie całkowitej obojętności.
Żyję, nie żyję.
Obrzydzam innych czy wprowadzam ich w zachwyt.
Jestem głupia czy mam odrobinę oleju w głowie.
Wszystko mi jedno. Nie razi mnie nawet brzydota.


       W końcu wydrapałam drażniący obiekt - będzie kolejna blizna.


        Pazerność jest zła i powinna być w jakiś sposób karana. 


        





poniedziałek, 18 maja 2015

Niecierpliwe oczekiwanie

        Niecierpliwie czekam na dzień, kiedy to przestanie zależeć mi na cudzej aprobacie w pewnym aspekcie mojej egzystencji.

        Śnił mi się dziś zabójca dzieci. Wysłano mnie do psychiatry - Hannibala Lectera, którego ucieleśniał jego serialowy odtwórca, choć osobiście preferuję Lectera w wykonaniu Hopkinsa - bym pomogła go ująć, bo kiedyś zostałam przez niego porwana, jednak zdołałam uciec. 
Nie pamiętałam tego, mój umysł zastosował tak zwane wyparcie, więc musiałam poddać się hipnozie. Z początku się wahałam, gdyż bałam się tego, co mogę zobaczyć, jednak ostatecznie na wszystko przystałam.
        Zobaczyłam człowieka w policyjnym mundurze, była ze mną jakaś dziewczynka, podał nam środek, który sprawił, że nie mogłyśmy się ruszać. Łamał mi palce i opowiadał o różnych torturach, które przyszykował.
Tu spanikowana wyrwałam się z transu i wskazałam miejsce, które zobaczyłam - była to stara, drewniana szopa po środku pola uprawnego. W jej wnętrzu znaleźliśmy ubrany w niebieską sukienkę w białe kwiaty szkielet. Następnie zaczęliśmy kopać na zewnątrz - pod ziemią znalazłam całą masę dziecięcych szkieletów, trafiły się także kości małego psa. 
Zdruzgotana wtuliłam się w Lectera, który był mi szczerze życzliwy i poprosiłam go, by znalazł tego morderce, a następnie go zabił. Wcześniej zadałam pytanie: czy zabicie człowieka jest trudne?
Odpowiedział, że tak.

        Przeraża mnie trochę to, jak działa mój mózg - wczoraj zastanawiałam się, czy czasem nie wyparłam czegoś ze świadomości, a potem śni mi się taki sen.
        Miniona noc nie była miła - ciało znowu się buntowało, dawało mi nieźle w kość.
Niecierpliwie czekam na moment, kiedy to przestanę słyszeć te nieustanne piski doprowadzające mnie do szału i nie będzie już więcej wyimaginowanych pająków zjeżdżających z sufitu.
Nie boję się pająków, ale świadomość, że jakiś mógłby chodzić po mojej pościeli jest nieco odstręczająca. 

niedziela, 3 maja 2015

Sobota/ Niedziela

       Nastawienie: nic już od nikogo nie chcę, możecie mnie wszyscy całować w dupę.

       Wniosek: nie podejmuj istotnych decyzji podczas owulacji.

       Już wiem, jak określić nieustanne hałasy w mych uszach - ciągle wirująca pralka. 

       Podłość ludzka nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

       Sezon na nie dotrzymywanie obietnic trwa wiecznie. 

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

O żywotach zmarnowanych

        Życie jest smutne - jako dziecko snujesz wielkie plany, mówisz, że będziesz podróżować, poznawać świat i ciekawych ludzi, zakładasz, że zrobisz wielką karierę w dziedzinie, która akurat cię interesuje i wszystko będzie tak jak w tych amerykańskich filmach. Tymczasem w wieku dwudziestu trzech lat kończysz z dwójką dzieci i niewdzięcznym skurwysynem, który nie ma do ciebie za grosz szacunku i tłucze cię przy każdej możliwej okazji. 
Nie masz nawet komu się wyżalić, bo twoje szkolne przyjaciółki, które miały być przy tobie aż po sam grób, pluskają się w swoich własnych czarach goryczy. 
Między jedną ciążą a drugą głowią się nad tym, za co kupią dodatkowe paczki pieluch; jak upchną czteroosobową rodzinę w jednym, malutkim pokoiku w obskurnym mieszkaniu komunalnym. 
Wypruwają sobie żyły na trzech etatach, by utrzymać bezrobotnego lenia, który wmawia im, że jest najlepszym facetem, na jakiego je stać; rozkładają nogi przed bandą zapijaczonych capów byle tylko dostać coś, co uciszy wrzask podłego nałogu. 
Inne, leżąc sobie na plaży na Cyprze, mają głęboko gdzieś twoje plebejskie problemy - popijając kolejnego drinka, myślą o tym, kiedy wypada następna wizyta u kosmetyczki, bo nie chcą, by te trzy włoski na krzyż oszpeciły ich pięknie opalone nóżki.
A jeszcze inne obserwują cię z boku i siedząc wygodnie w swojej pustelni, cieszą się, że nie są tobą.
        Bo życie można zmarnować na wiele sposobów, najważniejsze, by wybrać ten najbardziej znośny. 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Monotonia

        Dręczy mnie ta suka niemiłosiernie. 
Z jednej strony daje poczucie bezpieczeństwa, z drugiej frustruje tak, że gdyby była osobą, z chęcią urwałabym jej głowę. 
Wszystkie dni są takie same, wszystkie się ze sobą mieszają. Orientację daje mi kalendarz i repertuar telewizji. 
Każda godzina ma przypisaną do siebie czynność, wszystko dzieje się w zgodzie z powstałym X czasu temu planem. 
Mimo tego porządku ciągle mam wrażenie, że we mnie, w mojej głowie panuje nieustanny chaos.
Może ten porządek, ta diabelska rutyna są sprzeczne z moją prawdziwą naturą?
Jaka jest moja prawdziwa natura?
Tego nie wiem, nie wiem też wielu innych rzeczy, choćbym chciała. 
Ale wiem za to, że bardzo nie lubię budzić się przed jedenastą - im szybsza pobudka, tym więcej czasu do marnowania. 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Dziś będę nietaktowna

Publiczne narzekanie na własną rodzinę jest nietaktownym odzieraniem się z prywatności, jednak mam już po dziurki w nosie tego, że ciągle muszę płacić (w przenośni i dosłownie) za głupotę innych. 
Nie rozumiem, jak można nie mieć szacunku do cudzej własności, jak można za cudzymi plecami o niej decydować. Działanie na zasadzie co twoje to moje, co moje tego nie rusz, jest jednym z najbardziej podłych i egoistycznych postępowań, jakie mogą występować w rodzinie. 
Jako jedynaczka mam pewien gen chytrości, myśl, że mam się czymś dzielić, jest dla mnie niekomfortowa, ale kiedy nadchodzi jakaś potrzeba, całkowicie o tym zapominam  i staję się najbardziej szczodrą osobą, jaką można sobie wyobrazić. Nie odmawiam jedzenia, pieniędzy i przysług, czasami aż za bardzo daję się wykorzystywać, ale chyba na tym polega idea człowieczeństwa. 
To dosyć śmieszne, że ja, jednostka stroniąca od aktywnego życia społecznego, uważana przez domowników za największego znanego im dziwaka, wykazuję się większymi umiejętnościami społecznymi niż tak zwani otwarci ludzie.
To zaiste frapujące, jak bardzo mogą się od siebie różnić osoby dzielące DNA i wychowujące się w tym samym środowisku... 

piątek, 10 kwietnia 2015

Bo dawno mnie tu nie było

  Od pewnego czasu staram się patrzeć na siebie łagodniejszym okiem, za motto przyjęłam zdanie: to, jak postrzegasz samego siebie jest ważniejsze od tego, jak widzą cię inni, i czuję się sto razy lepiej, oczywiście pod względem psychicznym. 
Zaczęłam darzyć samą siebie wielką  (zdrową) miłością, choć nie sądziłam, że to będzie kiedykolwiek możliwe. Dopisek zdrową wskazuje na to, że widzę swoje wady, ale już ich nie wyolbrzymiam, akceptuję je i jeśli to możliwe, staram się je eliminować, ewentualnie zmniejszać. 
  W związku z powyższym zmniejszyła się moja potrzeba narzekania, a wiadomo, że z osobami mojego pokroju jest tak, że jak nie mają na co narzekać, to nie mają i o czym pisać. Ale dawno się tu nie odzywałam, a że nabrałam dziś na to ochoty, oto jestem. 
  Zamiast standardowo narzekać na siebie, ponarzekam trochę na innych:

1. Domownicy - doskonale wiedzą, że żyrandol w korytarzu uległ awarii i wciskanie kontaktu grozi spięciem, a mimo to włażą  do domu i pierwsze co, to wciskają ten przeklęty pstryczek. Kiedy odkrywają, że żarówka się nie świeci, ponawiają proceder kilka razy, aż w końcu nie wiadomo, czy światło jest zgaszone, czy zapalone, bo zostawiają jeden pstryczek wciśnięty. A jak wszystkim wiadomo, z instalacją nie ma żartów, szczególnie z tą starą, ale wygląda na to, że tylko ja się tym przejmuję.


2. Przeglądarka - uwielbiany przez wszystkich Firefox po ostatniej aktualizacji całkowicie mi siadł. Nie mogę załadować żadnej strony, wszystko automatycznie się zawiesza i jedyną opcją jest zresetowanie komputera. Ratuje mnie jedynie masowo tępiony Internet Explorer. Jednakowoż nie działa na niej Twitter, więc zostałam zmuszona do pobrania Opery. Jeśli ów wpis widnieje na blogu, misja zakończyła się sukcesem. 


3. Neostrada - od kilku tygodni regularnie przerywa połączenia i zmniejsza ich prędkość. Dziś stało się to dziesięć razy w ciągu kilku minut. Jestem wściekła, bo chyba nie za to płacę rachunki. Z tego, co się orientuję, nie jest to wyłącznie mój problem. I żałuję tylko jednego - że w mojej dziurze to jedyny dostawca Internetu i nawet nie mam co marzyć o jakiejkolwiek zmianie.


  Tak poza tym to dotleniłam się dziś bardziej niż zwykle - potrzebowałam trochę świeżego powietrza po tym, jak przyśnił mi się ogromny krwotok uszny, co zgrało się z moją najnowszą paranoją (HIPOCHONDRYCZKA!!!!) - guzem mózgu. 
  A tak generalnie to jest znośnie, nie licząc tego, że średnio co tydzień wymyślam sobie nowe schorzenia (HIPOCHONDRYCZKA DO KWADRATU!!!!). Więcej czytam, więcej piszę, oglądam mniej telewizji i ćwiczę, by ulżyć swemu kręgosłupowi. Ludzi spoza rodziny w dalszym ciągu unikam jak ognia. A dziś przez cały dzień odbija mi się zjedzona na obiad kiełbasa. 

   

środa, 25 lutego 2015

I jeśli tu nie zajdą zmiany, / Zniszczysz się w lęku albo szale*

Dziwaczeję.
Pogrążam się w stanie, którego sama nie potrafię nazwać.
Niewidzialna dłoń zaciska się na mojej szyi.
W gardle tkwi jakieś ciało obce.
Rozpadam się.
Gniję od środka.



*J.W Goethe Faust

poniedziałek, 16 lutego 2015

11:11

    Niegdyś tak bardzo pragnęłam sympatii i akceptacji ludzi z liceum, dziś nawet nie pamiętam ich nazwisk. Przy najwyższym skupieniu jestem w stanie przypomnieć sobie pięć z nich. Pięć z prawie trzydziestu.
    Może i to nie jest śmieszne, ale ja się śmieję - ludzie, którzy mieli ogromny wpływ na pewne aspekty mego istnienia, niemal całkowicie zatarli się w mojej pamięci.
    Czasami przypisujemy zbyt duże znaczenie nieistotnym etapom i niepotrzebnie pozwalamy im zatruć swoją przyszłość.

piątek, 13 lutego 2015

Piątek trzynastego

Weszłam dziś w tryb małej, rozpieszczonej dziewczynki: to moje cukierki i nie będę się nimi dzielić!

"Jego córeczka jest najważniejsza. Tylko jego córeczka i jego córeczka."
Czy my mówimy o tym samym człowieku? O tym, który zawsze jest przy mnie zimnym cynikiem, sprawiającym wrażenie boleśnie rozczarowanego tym, co wyrosło z jego nasienia?

Kotka przestała się mnie bać, chodzi teraz za mną krok w krok i łasi się radośnie. W końcu przynoszę jej jedzenie i pilnuję, by nie wyjadły go obce kocury, nie mogę być zła.

Pożegnałam się z choinką.

Przypaliłam bezy.

Tworząc ten wpis, wyrzuciłam z siebie jedno przekleństwo.