niedziela, 4 września 2016

Wrześniowe wyzwanie - dzień czwarty

        To miał być taki piękny dzień, pierwszy pochmurny i deszczowy po fali nieznośnych upałów i wiecznego słoneczka (brrrr!). Obudziłam się i pierwszym dźwiękiem, który doszedł do mych uszu, był stukot kropli deszczu odbijających się od szyby - poezja!
        Już podnoszę kołdrę, już mam zamiar przejść do łazienki, by oddać się zbawiennym czynnościom higienicznym, gdy nagle słyszę dźwięk już nie tak przyjemny jak poprzedni - DZWONEK DO DRZWI! Do domu wlali się goście! Wściekłości, która mnie ogarnęła, nie da się opisać słowami. 
        Nieumyta, roztrzepana i krwawiąca musiałam czekać, aż w końcu łaskawie pojadą, żeby móc się spokojnie wykąpać. 
        Powinien istnieć jakiś odgórny zakaz odwiedzin przed godziną dwunastą. Ludzie, dajcie innym spokojnie egzystować, do cholery jasnej! Nie bądźcie tak cholernie egoistyczni, to moja działka!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz