Zwykle szczycę się tym, że zawsze mam rację (zawsze jest tu swego rodzaju hiperbolą, obiektywnie rzecz biorąc, słuszność mam w dziewięćdziesięciu sześciu procentach przypadków), jednak czasem stanowi to dla mnie źródło potężnego rozczarowania. I sama jestem mu winna, bo skoro byłam w stanie coś przewidzieć, mogłam również temu zapobiec. Jednak człowiek to taka głupia istota, której się wydaje, że innym może zależeć na tym samym w takim samym stopniu jak jemu. Egocentryzm to bestia, która cały czas trzyma dłonie na oczach organizmu, na którym pasożytuje.
Wiem dobrze, zrobię źle. Wiem dokładnie, w którym miejscu znajduje się pułapka, ale i tak w nią wlezę. Zawsze rzucę się w wodę, o której wiem, że jest za gorąca, bo może tym razem nie poparzy.
Bywam okrutnie naiwna i w momentach tej właśnie słabości wracają do mnie uczucia, którymi dawniej darzyłam samą siebie. Myślę, że taki rodzaj nienawiści nigdy nie znika, ciągle czai się w ciemnym kącie, podjudza, prowokuje, podchodzi człowieka podstępem.
Cóż za przedziwna zależność - gdy mam snuć wywody codziennie, uderzają mnie same negatywne myśli.
Ech, rozczarowuję samą siebie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz