Nie sądziłam, że kiedykolwiek wejdę do niechlubnego grona osób popadających w stany depresyjne w dniu urodzin, wydawało mi się to takie sztuczne i pretensjonalne, a teraz proszę, niby moje święto, a świętowanie to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
Upływ czasu mnie przeraża, szczególnie w zestawieniu ze stagnacją. Nawet ciasteczka mnie nie pocieszają, bo się cholery za mocno spiekły (jakaś pieczeniowa klątwa ostatnio nade mną wisi), ale pożeram je, by osłodzić to zgorzknienie.
Stara i gruba, prawdziwa kobieta, jak życzyła sobie tego babcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz