środa, 7 września 2016

Wrześniowe wyzwanie - dzień siódmy

        Gdzie się podziała moja gościnność? Co się stało z mą towarzyskością? 
Niezapowiedziani goście irytują, zapowiedziani tym bardziej, bo od samej pobudki jestem ucieleśnioną wściekłością. 
        Dom jest mą świątynią, przestrzenią osobistą, która nie lubi być naruszana. Oaza spokoju byłaby przesadą, aczkolwiek potrafię się tu wyciszyć i zamknąć w swoim świecie, gość jest w tym układzie intruzem. 
        Męczą mnie te obowiązkowe uśmiechy, nadskakiwania, wysłuchiwanie tych samych tyrad. Bo towarzyskości pozostało we mnie niewiele, ale kulturę wciąż mam i owa kultura nakazuje mi, wbrew wszelkiej złości, zachowywać się uprzejmie, by nie wywoływać w nikim dyskomfortu. 
To wykańcza, męczy okrutnie.
        Czasem myślę, że jestem miła, czasem widzę w sobie dupka. 
A może jestem miłym dupkiem? 
        Więcej tych sprzeczności, będzie zabawniej! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz